Ta amerykańska moda zawędrowała do nas kilka lat temu, ale dopiero od poprzedniego roku zaczęła być zauważana przez większych graczy na polskim rynku. Przeceniony asortyment sięga do najpopularniejszych kategorii sprzedażowych. Przez to oczywistym jest, że największym prym wiedzie w centrach handlowych oraz w sklepach internetowych. Reklamy o zbliżającym się Black Friday (tu znajdziecie co ciekawsze oferty) dopadają nas zewsząd: z telewizji, gazet, newsletterów, Facebooka, a także ze stron głównych wielu portali. Jeśli ktoś do 2016 nie miał pojęcia o tym „święcie”, to dziś z całą pewnością nadrobił tę wiedzę.
Nienawidzę robić zakupów „po okazjonalnych cenach” w czasie świąt. Ludzie w tym okresie zachowują się jak bydło, które rwie się do koryta jakby z przekonaniem, że w kolejnym dniu wybuchnie wojna, a one pozostaną bez pożywienia. W przypadku zwierząt mnie to nie dziwi, ani też nie drażni, ale ludzkiej głupoty nie potrafię zrozumieć. Czasem w takich sytuacjach żałuję, że jestem przedstawicielem tego gatunku. Nie o tym jednak jest dzisiejszy wpis. Po marudzę sobie wystarczająco w grudniu.
Wracając do tematu muszę przyznać, że Black Friday jest inny. Choć nie przepadam za większością nowomodnych wydarzeń pochodzenia amerykańskiego (i w sumie nie tylko), to Czarny piątek bardzo polubiłem. Nie dość, że sporo promocji sięga internetowego asortymentu sklepów (dzięki czemu nie muszę się męczyć z ludźmi), to na dodatek wciąż niewielka świadomość istnieniu takiego dnia w Polsce, bardzo ułatwia komfortowe zakupy po obniżonych cenach. Oczywiście jak już wspomniałem wcześniej, intensywność zakorzeniania się tego wydarzenia w naszym kraju jest już coraz większa i powoli zmierza ku ogromnemu rozgłosowi, ale dopóki to nie nastąpi na przytłaczającym polu, dopóty będę mógł się cieszyć tym czasem.
Od lat kupuję w tym dniu przeróżne niepotrzebne mi przedmioty lub pierdoły, które mają być „na później”. Choć oczywiście tworzy to ze mnie stereotyp człowieka, który musi kupić bo jest na promocji, to na swoją obronę dodam w tym miejscu, że robię tak samo i z produktami po normalnej cenie. Dlaczego właśnie Black Friday jest dla mnie czasem idealnym na takie marnotrawstwo pieniędzy? Z prostej przyczyny: uczciwość. Wyprzedaże mają to do siebie, że skreślamy starą cenę, podwyższamy ją, a oryginalna staje się nową-starą, „okazyjną”. W przypadku Czarnego Piątku rodzi się konkurencja. To dobry moment na walkę o klientów. Ta wojna ma też plusy dla nas, bo mamy większy i rozsądniejszy wybór. Jeśli kilka podobnych sklepów przeceni te same produkty, to pójdziemy tam gdzie taniej. Ja na przykład jestem typem człowieka, który uważa, że dzisiaj wiele nowości jest niewartych swej ceny. Dopiero spore obniżki zachęcają mnie do zainteresowania się towarem.
Jutro po pracy na pewno odwiedzę jakieś centrum handlowe. Może i nie zaszaleję na taką skalę co rok wcześniej, ale na pewno nie wrócę do domu z pustymi rękoma. To Twój dzień i Twoja okazja, Black Friday!