O mnie

Specjalista IT z zawodu. Okazjonalnie, hobbystycznie, bardzo średni pisarz. Geek nowych technologii oraz wierny fan urządzeń spod loga Apple. Na co dzień prosty chłopak, który nie wyróżnia się z tłumu. Okropnie uzależniony od kawy i słodyczy. Stworzył "Nietuzinkowego" by dzielić się swoją pasją oraz poglądami ze światem, który go otacza.

Czy czuję się teraz wystarczająco szczęśliwy?

Ten tytuł na pierwszy rzut oka brzmi strasznie i może sugerować chęć poruszenia niełatwego tematu, lecz ja wolę go potraktować dzisiaj w formie spisania swoich myśli, swojego kierunku w życiu i planów, które albo realizuję już teraz i jestem z nich zadowolony, albo podejmę je w przyszłości, a po prostu oczekuję pozytywnych rezultatów. Czy czuję się dzisiaj szczęśliwy?

Jako dorośli ludzie zaczynamy żyć własnym życiem na 100%. Kończy się tutaj wsparcie rodziców, ich opieka i obecność w każdej trudnej chwili. Codzienność staje się mniej kolorowa, znikają ograniczenia, lecz także pojawiają się nowe przeszkody. Drzwi, które czasem otwieramy i ściany przez które nie możemy się przebić. Poznajemy po prostu życie jakim jest. To trudna, lecz przydatna lekcja. To nowy szlak, który nie został zbadany przez nas samych.

Na początku / Praca

O pracy jako Administrator w Wirtualnej Polsce mógłbym pisać godzinami. Informatyka to pasmo przygód, które codziennie potrafi dostarczać takich emocji, że trudno się tym kiedykolwiek znudzić. Im większa firma i czym więcej technologii w zasięgu naszych rąk, tym mniej rzeczy staje się oczywistych oraz na swój sposób przewidywalnych.

Chodzę do pracy niemal zawsze uśmiechnięty i gotowy na to co mnie czeka gdy dotrę do biura. Zadania, choć bywają frustrujące i nierzadko są winowajcami kolejnych wypowiadanych przekleństw, uczą, rozwijają i bawią. Dla mnie największą wartością jest przyjemność z pracy i zespół ludzi, z którymi na co dzień mam pracować. W WP na jedno i drugie mogę w pełni liczyć. Nie jestem może i związany z firmą na tyle długo by mówić o tym jak „stary wyjadacz”, ale przez te kilka miesięcy nie spotkałem się z nieprzyjemnymi sytuacjami i to naprawdę jest dla mnie na plus. W poprzedni miejscu, jeszcze w Katowicach, potrafiłem walczyć z niejedną osobą w tym samym czasie i kwestionować ogrom „zwyczajów” pielęgnowanych w strukturach pracodawcy. To naprawdę źle wpływało na atmosferę i na mój własny komfort. Bywały dni zwątpienia, które prowadziły do szukania nowych wyzwań.

Nie zliczę dziś ilości wydrukowanych wypowiedzeń.

szczęśliwy

Czyli?

Oczywiście żadna firma nie jest idealna. Szczęśliwy w niej jednak jestem. WP też ma swoje minusy, w których rolę czempiona piastuje pewnie nie od dziś kwestia wysokości wynagrodzeń. Nie mogę też kłamać, że wyżej wymienione pozytywne aspekty skutecznie maskują ten mankament. Pensja to niesamowicie ważny element życia zawodowego, bo najczęściej pracę podejmujemy właśnie dla niej. Nie mniej nie zamieniłbym trochę większej ilości gotówki na to co dobrego WP oferuje na innych płaszczyznach. To dobrze świadczy o firmie i pozwala z nią zostać na dłużej.

W biurze, do którego mam dobry dojazd, jestem po godzinie 7. Wchodzę do środka, jadę na drugie piętro, siadam przy swoim stanowisku, jestem sam albo co najwyżej z innymi rannymi ptaszkami, włączam MacBooka i loguję się. Zerkam szybko czy nic pilnego na mnie nie czeka i idę na kawę. Bez niej dzień „nie smakuje” tak samo ;). Wracam i zaczynam dniówkę. Bywają dni luźniejsze, przytrafią się też i te, gdzie nadgodziny nie dziwią. W międzyczasie przychodzą kolejne osoby, każda inna, każda na swój sposób wyjątkowa i sprawiająca, że nieraz złapię się za głowę lub brzuch, gdy śmiech zaczyna dokuczać. Wychodzę wcześniej i wracam do domu. Nie czuję zmęczenia, nie czuję się uwolniony, bo wcześniej nie miałem się za więźnia. Czuję się szczęśliwy. Codziennie wracam do tego samego miejsca, niby korporacji, która jednak dla mnie jest czymś fajnym. Tym co lubię w swoim życiu!

Dalej / Dom

Od początku mojego pobytu w Warszawie trzymam się Mokotowa i okolic Służew-Służewiec. Lubię tą część stolicy i mam do niej swego rodzaju sentyment. Nigdy nie ciągnęło mnie do centrum.

Wpierw wynajmowałem mieszkanie malutkie, niezbyt piękne, cenowo bez rewelacji, w klasycznym blokowisku, ale w dobrej okolicy i z bezpośrednim połączeniem do pracy. Czułem się tu szczęśliwy. Wystarczało i choć nie ma mnie tam już kilka miesięcy, to wspominam je z lekkim sentymentem. To był mój początek w tym mieście i naprawdę dobry start. Zapewniało co potrzeba i choć nie urzekało swoim widokiem prosto na cmentarz, posiadało klimat.

Przyszedł czas zmian, nieco wymuszonych, ale w ostatecznym podsumowaniu ponownie na plus.

szczęśliwy

Teraz piszę z mieszkania znacznie większego, na zamkniętym osiedlu, wybudowanych zaledwie kilka lat temu. Cena nie skoczyła mocno, ale komfort drastycznie. Dojazd nieco gorszy, bo bezpośredni wiąże się już z krótką przesiadką, ale nie stanowi to większej przeszkody. Mieszka mi się tutaj rewelacyjnie. Mam fajny widok, nowoczesne wnętrze, koty mają gdzie szaleć, a ja w końcu, pierwszy raz w życiu, mam sporych rozmiarów dwuosobowe łóżko! No i kuchnia niczego sobie, a lubię sobie pogotować. Niczego mi tu nie brakuje i jeśli nie będę musiał zmieniać, nie zmienię jeszcze długo.

Wychodzę w sercu Mordoru z wiecznie zatłoczonego autobusu. Wracam do domu na piechotę. Lubię się przejść ten kawałek. Mijam kilka sklepów, przechodzę przez pasy, na których zawsze trafiam na czerwone światło, które trwa w nieskończoność, idę jeszcze kawałek, dochodzę do bramy i wpisuję kod. Wchodzę na teren osiedla i kieruję się do swojego budynku. Tutaj ponownie kilka cyferek, winda i jestem! Wchodzę do środka, rzucam plecak, ściągam buty, witam koty i otwieram okno by nieco przewietrzyć. Nalewam sobie czegoś do picia i siadam przy komputerze (nie żebym ostatnie 8h na nim spędził). Odpoczywam, ale czy mam od czego?

Kiedyś / Wyjazd

W moim życiu, na wielu płaszczyznach, od dłuższego czasu, panuje spokój. Jestem szczęśliwy. Żyje mi się dobrze i naprawdę niewiele muszę zmienić by osiągnąć ten moment, w którym po prostu będę liczył upływające lata. Co w takim razie przyczynia się do mojej ogromnej chęci wyjazdu? Ciężko wymienić jeden powód i niełatwo też mi powiedzieć, że jakikolwiek tak naprawdę jest istotny.

szczęśliwy
  • Zawsze chciałem na stałe wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Nie w ramach „american dream”, lecz ze względów ideologicznych, kulturowych i… bo po prostu. Wiem jednak, że to nie takie proste i albo przyfarcę, albo wygram w loterii wizowej. Szanse nie są wielkie, ale nadzieja jest i przy niej na razie trwam. Co w zamian? Wielka Brytania lub Irlandia.
  • Polityka w Polsce leży, kwiczy i robi pod siebie. To niezły kabaret, ale ma wpływ na nasze życia i nie chcę dalej brać w tym udziału. Nie chcę by moja codzienność zależała od takich ludzi. Nie chcę im powierzać moich praw, ani pieniędzy.
  • Nic tak naprawdę mnie tu nie trzyma. Nie mam mieszkania i kredytu na nie na najbliższe 30 lat, nie mam w kraju nikogo z bliskich poza rodzicami i wujkami, kocham swój kraj, ale nie nazwałbym się dobrym patriotą.
  • Lubię wyzwania związane z życiem w nowym otoczeniu i chyba jeszcze nie znalazłem swojego miejsca na świecie. Muszę trafić tam gdzie całym sobą poczuję, że w końcu jestem we właściwym punkcie na mapie i nie potrzebuję już niczego zmieniać.
  • Po prostu chcę, mogę i zrobię to.

Czy czuję się teraz wystarczająco szczęśliwy?

TAK. NIE. MOŻE. A co Ty myślisz?

Specjalista IT z zawodu. Okazjonalnie, hobbystycznie, bardzo średni pisarz. Geek nowych technologii oraz wierny fan urządzeń spod loga Apple. Na co dzień prosty chłopak, który nie wyróżnia się z tłumu. Okropnie uzależniony od kawy i słodyczy. Stworzył "Nietuzinkowego" by dzielić się swoją pasją oraz poglądami ze światem, który go otacza.