Wpis ten planowałem już od dawna. Zabierałem się do niego kilkukrotnie, ale zawsze szkice lądowały w koszu. Wielokrotnie zmieniłem swoje stanowisko i za każdym razem dodawałem nowe fakty oraz spostrzeżenia. W końcu powiedziałem: „Dosyć! Tak dalej być nie może!” i zabrałem się za spisywanie notatek. Udało się. Oto i on.
Dlaczego tak trudno było mi się zabrać do tego tematu? Czy to dlatego, że sam nie jestem już najmłodszy, a wszystko co przeżyłem wyglądało inaczej, niż wygląda teraz? Nie i nie. Problem tego zagadnienia leżał w jego obszerności. Nie byłem w stanie zamknąć w jednym wpisie wszystkiego, co chciałem przekazać. Pisząc go teraz, wciąż jestem pewny, że nie będę Wam mógł go przybliżyć w pełni. Postaram się jednak zahaczyć o najważniejsze kwestie i wyczerpać sedno tematu.
To nie czas na umieranie
Każdy miewa problemy. Człowiek człowiekowi nierówny, więc i radzi sobie z nimi na różne sposoby. Na ludzi młodych wpływają one silniej niż na osobę dorosłą. Jest to niezaprzeczalny fakt. Tak jednak było od zawsze, więc gdzie leży przyczyna tak szybko rosnącej liczby samobójstw?
Kiedyś dziecko było dzieckiem. Z problemami udawaliśmy się do rodziców, przyjaciół lub osób do tego upoważnionych. Młody człowiek kształtował sobie psychikę stopniowo, bez nacisku ze strony środowiska i wyrastał najczęściej na osobę ustabilizowaną oraz przystosowaną do nadchodzącej przyszłości.
Dzisiaj wszystko wygląda inaczej. Już w wieku gimnazjalnym, gdy błędnie próbujemy uchodzić za osoby dojrzałe, zaczynamy rozwiązywać problemy na własną rękę. „Pomocy” szukamy w Internecie. Niestety tam jej nie znajdujemy. Szybko jednak trafiamy na liczne „sposoby” radzenia sobie z trudnościami. Sięgamy po alkohol, narkotyki. Zaczynamy okaleczać swoje ciało, popadamy w depresję, a w najgorszym wypadku, gdy nasza psychika jest już niezwykle słaba, sięgamy po najróżniejsze metody odebrania sobie życia. Niestety nieraz skuteczne.
W kilka chwil, nierzadko przez jedno nieszczęście, pozbywamy się długich lat życia. Możliwe, że bardzo udanego i szczęśliwego. Jest to o tyle zasmucająca perspektywa, że wystarczyło udać się do kogoś, kto byłby w stanie nam pomóc.
Na wszystko przyjdzie pora
Zbyt szybko chcemy dorosnąć. Spieszymy się z tym, z czym nie powinnyśmy, na co mamy przecież tyle czasu. Nasze życie dopiero się zaczyna, a w bardzo krótkim czasie chcemy spróbować wszystkiego, co powinno być dla nas jeszcze obce.
Sięgamy po alkohol, papierosy i narkotyki. To nie ciekawość jest naszym największym wrogiem. To brak rozsądku i kierowanie się za tłumem. Nieraz nie chcemy być gorsi, inni, mniej popularni. Boimy się nowych kroków, ale stawiamy je pod wpływem środowiska. Nie jesteśmy jeszcze na nie gotowi. Często przewinienia wymykają się spod kontroli i jest już za późno na rozwagę. Staczamy się i marnujemy sobie życie, bo za szybko chcieliśmy być dorośli.
Seks to nie zabawa. Sprawia nam przyjemność, ciekawi i jest istotną formą kontaktu z drugim człowiekiem, ale to także duża odpowiedzialność. Zapominamy o tym, że to właśnie za jego udziałem powstaliśmy. Pomijamy fakt, że liczni partnerzy seksualni, to także olbrzymie ryzyko poważnych chorób. Tu podobnie jak z używkami, jesteśmy zaślepieni wpływem otoczenia. Poddajemy się naciskowi, który może się skończyć czymś znacznie gorszym, niż tylko złym samopoczuciem.
Samodzielność to żadna frajda. Pożądamy jej w jak najmłodszym wieku, ale zapominamy, że niesie ze sobą zarówno pozytywne przywileje, jak i te negatywne. Nasi rodzice to nie okrutne bestie, które zabraniają nam wielu rzeczy tylko dlatego, że mają taki kaprys. Oni doskonale wiedzą, że na wiele z nich po prostu jesteśmy za młodzi. Kontrolują nas dla naszego własnego dobra i bezpieczeństwa. Nie robią nam tym krzywdy, ale przestrzegają przed tym, z czym sami byśmy sobie jeszcze nie poradzili.
Dziecko to olbrzymia odpowiedzialność. Nie powinniśmy się spieszyć ze sprowadzaniem potomków na świat. Nie jesteśmy do tego przygotowani. Nie osiągnęliśmy w życiu jeszcze niczego, poza fizyczną dojrzałością. Nie będziemy w stanie zapewnić dziecku odpowiedniego startu, gdy sami jeszcze nie przeszliśmy do końca tej drogi. Wraz z nowym członkiem rodziny, musimy przewrócić swoje życie do góry nogami. Marnujemy tym samym swoje najlepsze, najbardziej beztroskie lata.
Mieszkanie na swoim jest świetne. Brak rodziców, sprzątania na rozkaz i dzielenia się łazienką. Niestety wraz z wyprowadzką, dochodzi nam mnóstwo nowych obowiązków. Do tej pory nie musieliśmy się martwić o stan lodówki, rachunki oraz posiłki. Pogodzenie tego ze szkołą, pracą lub życiem towarzyskim, to może być zbyt duże wyzwanie.
Kilka lat życia, to nie tak wiele
Dzieciństwo/nastoletniość nie trwa wiecznie. To tylko krótki okres w całym naszym życiu. To czas, który powinniśmy wykorzystać jak najlepiej. To najwłaściwszy moment na stworzenie dogodnych podwalin dla naszej przyszłości. To chwila, w której mamy czuć się dziećmi. Z drobnymi obowiązkami i wsparciem rodziców. Długie lata życia przed nami. Jeszcze przyjdzie czas na spróbowanie tego, z czym tak bardzo chcemy się pospieszyć.
Pełnia życia zaczyna się dopiero po wstąpieniu w dorosłość. To wtedy wolno nam więcej i mamy nowe możliwości. Niestety każdy z nas musi do tego dojrzeć. Nie traktujmy tego jako ograniczenia lub kłodę rzucaną nam pod nogi. To dla naszego dobra. Musimy się przygotować do prawdziwego, nierzadko trudnego życia.