Depresja, przygnębienie, a nawet zły humor, to ludzkie problemy, które mogą dopaść każdego. Jedni znają na nie sposoby, drudzy po prostu je przeżywają i czekają aż odejdą. Nieważne w której grupie się znajdujemy, nieistotne jest także to, kiedy potrafimy sobie z nimi poradzić. Skupmy się na tych, którzy nie mają tyle szczęścia. Na tej grupie ludzi, która pomimo wszelkich starań i chęci, musi zmierzyć się z wrogiem silniejszym, straszniejszym, zwyciężającym każdą bitwę. Jak to jest nie mieć już siły?
Nie znoszę czuć się podle. Nienawidzę w sobie tej bezsilności, która dopada mnie raz za razem w napływie trudności, a w następstwie złych emocji, które jedynie pogłębiają mój fatalny stan. Doskonale rozumiem to, że nie każdy potrafi sobie z tym wszystkim poradzić. Samemu nieraz przyłapuję się na tym, że próbuję się poddać. Choć rozum stanowczo próbuje mnie odciągnąć od tych myśli, a poprzednie doświadczenia przypominają o tym, że „później” jest lepiej, coś się we mnie przełamuje. Nawet tama nie zatrzyma tsunami, prawda?
Pomijając już wszelkie niegodziwości losu oraz mój własny wkład w autodestrukcję, potrafię walczyć i wychodzę z kłopotów. Jednak nie każdy ma tyle szczęścia. Wie o tym każdy z nas, bo znamy takich ludzi. Czasem są nam bliscy, nieraz to przyjaciele, a nierzadko to tylko ledwo poznane osoby, których los jest nam obojętny do czasu, aż nie znajdą się w potrzebie. W tym momencie, jeśli oczywiście posiadamy serce, ich problemy stają się naszymi. Otucha, wsparcie, pomoc, jakkolwiek to nazwiemy, to dar najlepszy ze wszystkich. Jeśli należymy do osób, które same nie potrafią sobie poradzić, jeśli nie dajemy rady lub po prostu nie jesteśmy na tyle wytrzymali, sama obecność drugiego człowieka doda nam siły. Jest to o tyle ważne, że im człowiek kruchszy na psychice, tym bliżej mu do najgłupszych decyzji pod obciążeniem.
Znam osoby, które mają inny pogląd na tę sytuację. Nie rozumieją jak to jest nie mieć już siły. W końcu oni sobie radzą sami. Zwyciężają nad problemami. Jeśli oni mogą, a też są tyko ludźmi, to inni też. Niestety jest to niezwykle płytkie myślenie, ale mogę je zrozumieć, bo jest najprostsze. W końcu jeśli nie widzimy problemu, problem jest nam obcy, to go nie ma.
Z nieradzeniem sobie jest tak jak z całą resztą. Tak jak każdy z nas lubi inne potrawy, mamy różne zainteresowania, tak jest i z psychiką. Ania boi się pająków, Tadeusz nie lubi latać, a Małgosia ucieka przed problemami. Lęki mogą przybrać różny kształt i nie zawsze muszą być czymś namacalnym. Nasza psychika może być groźna dla nas samych nie mniej niż dzika bestia. Podobnie jak z polowaniem, do batalii z najgroźniejszym przeciwnikiem potrzebujemy wsparcia.
Nie ignorujmy sygnałów i starajmy się pomóc tam, gdzie możemy. Nie każdy jest silny. Nie wszyscy potrafią radzić sobie sami. Czasem problemy łatwiej rozwiązywać z małą pomocą. W końcu, jak prawi przysłowie, co dwie głowy, to niejedna.
Do następnego!