Miewałem dni, w których spędzałem przed telewizorem nawet większość dnia. Oglądałem wszystko co popadnie. Seriale, filmy, wiadomości, a nawet głupie i powtarzalne „wydarzenia na żywo”. Strasznie mnie to wciągało i nieraz nie potrafiłem oderwać się od odbiornika. Dzień zaczynałem i kończyłem w podobny sposób. Nie wyobrażałem sobie pójścia spać bez dźwięku telewizora w tle. Prosiłem, a wręcz błagałem rodziców, by zakupili do mojego pokoju jeszcze lepszy i co najmniej dwa razy większy. Nie obyło się także bez nowego dekodera i znacznie dłuższej listy programów.
Z dzisiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że byłem uzależniony. Nie traktowałem tego jedynie jako rozrywki na nudne wieczory. Chłonąłem wszystko jak gąbka. Dopadła mnie potęga indoktrynacji. Telewizja była dla mnie medium o najsilniejszym oddziaływaniu społecznym. Ogłupiała i zmieniała poglądy. Wiele zasad i wartości, którymi kierowałem się już wcześniej, zupełnie przestały się liczyć.
To nie tak, że nie myślałem samodzielnie. Nigdy nie poddałem się temu całkowicie. Miałem i mam swój rozum. Telewizja nie zdołała zmienić tego, jaki byłem. Wpłynęła jednak niekorzystnie na moje postrzegania świata. Doskonale widzę to na przykładzie dzisiejszej młodzieży. Dążą ślepo do chorych ideałów, upodabniają się do ludzi, którzy zdecydowanie nie są dobrym przykładem. Potępiają tych, którzy tego nie robią lub nie są w stanie zrobić (np. z powodów finansowych).
Tak się złożyło, że trafiłem do tej drugiej grupy. Nie miałem nigdy problemów z pieniędzmi, ale bardzo nie lubiłem być taki jak wszyscy. Nie byłem lepszy. Byłem sobą. Inność zawsze stanowiła spory problem, ale dzięki telewizji, sytuacja ta się nasilała. Ludzie zatracili sumienia. Tępienie, szykanowanie czy nawet prześladowanie innych, stało się zabawą i czymś zupełnie normalnym, codziennym.
Nie było mi z tym dobrze. Nabawiłem się nowych kompleksów i zamarzyłem o wielu rzeczach, które widziały naiwne oczy. Zdecydowanie podążyłem w niewłaściwym kierunku, ale w końcu nie byłem w tym sam, prawda?
W końcu dotarło do mnie to, że telewizja ma na nas zły wpływ. Dodatkowo zrozumiałem, jak bardzo sam się temu poddałem i ile czasu marnowałem do tej pory przed odbiornikiem. Dostrzegłem również powtarzalność i medialną fikcję.
Dzisiaj mój telewizor jest na emeryturze. Wszystko czego potrzebuję, mogę znaleźć w Internecie. Służy mi czasem za nieco większy monitor, gdy chcę obejrzeć film na laptopie, ale to w sumie tyle. Zyskałem czas, zmniejszyłem koszta i zacząłem myśleć bardziej samodzielnie. Przestałem przejmować się wyidealizowaniem małego ekranu. Jeśli chcę zobaczyć coś ciekawego, to sięgam po seriale. Filmy oglądam w kinie.
Czy w sieci dzieje się lepiej? Nie i doskonale widać to po wszelkiej maści portalach społecznościowych, ale to temat na inny wpis. Jeszcze przyjdzie na to czas. Dzisiaj zajmujemy się innym problemem. W końcu mówimy o telewizji, nieco bardziej klasycznym „ogłupiaczu”.
Na koniec pytanie: jak jest u Was? Macie podobnie, czy dalej sięgacie po pilot dość regularnie? Zapraszam do dyskusji!
PS Zasypiam już bez telewizora od kilku miesięcy. Jestem z siebie dumny! W zamian pozwolę sobie na coś słodkiego.