O mnie

Specjalista IT z zawodu. Okazjonalnie, hobbystycznie, bardzo średni pisarz. Geek nowych technologii oraz wierny fan urządzeń spod loga Apple. Na co dzień prosty chłopak, który nie wyróżnia się z tłumu. Okropnie uzależniony od kawy i słodyczy. Stworzył "Nietuzinkowego" by dzielić się swoją pasją oraz poglądami ze światem, który go otacza.

Męski wieczór i jego stereotypy

Od lat jestem zwolennikiem kameralnych spotkań. Z całej gamy możliwości, z których mogę skorzystać, zazwyczaj wybieram coś prostego i nieco staromodnego. To nie dlatego, że staram się być doroślejszy niż jestem. Wina nie leży nawet po stronie mojego charakteru. Nie mam problemu z tym, jeśli ktoś zaprosi mnie do klubu lub na poruszany dzisiaj męski wieczór. Po prostu nie odczuwam potrzeby uczestnictwa w czymś takim, ani też nie traktuję takich propozycji jako te najlepsze. Jeśli mam się widzieć tylko z jedną osobą, to wolę udać się do kawiarni lub herbaciarni. W towarzystwie grupy, w zależności od pogody, staram się proponować restaurację, centrum handlowe lub jeśli w okolicy nie ma niczego ciekawego, park.

Męski wieczór zawsze kojarzyłem z wyjściem do baru lub alkoholowym posiedzeniem przy domowym TV. W sumie nie uczestniczyłem w żadnej innej formie, więc to może jedyne? W końcu nie jesteśmy zbyt kreatywni i lubimy prostotę. Sama rozrywka nigdy mi nie przeszkadzała. Jeśli byłoby inaczej, nie chadzałbym do klubów, nie spijałbym takiej ilości trunków, ani też nie robił innych, zazwyczaj mniej publicznych rzeczy. Z drugiej strony, tej która jest bohaterem wpisu, nienawidzę samczej otoczki wokół tego typu spotkań. Mam tu na myśli przede wszystkim rozmowy, które stają się okrutnie prymitywne, gdy brakuje w towarzystwie płci pięknej.

A o czym się rozmawia? O wszystkim i o niczym. Gdy w krwi brakuje jeszcze alkoholu, sytuacja nie jest taka tragiczna. Sięgamy po tematy związane z motoryzacją, telewizją, czasem pracą i problemami. W końcu spotkanie z kumplami, którzy rozumieją nas najlepiej, to czas wyparcia. Wyrzucenia tego wszystkiego, co leży nam na sercu. Facet to nie twarda skała, która z natury posiada zaledwie procent tych uczuć i emocji, które towarzyszą kobietom. Mężczyźni to po prostu dobrzy aktorzy i staramy się grać rolę, w której to my jesteśmy wsparciem, a nie tym kimś, kto go potrzebuje. Jeśli już pomocy wymagamy, to szukamy jej we własnym gronie.

meskiwypad2

To czego nie lubię w męskich wieczorach i to co sprawia, że wolę mieszane towarzystwo, to sytuacje poalkoholowe. Faceci po wódce głupieją. W tym momencie stajemy się najbardziej stereotypowymi istotami jakie chodzą po tej planecie. Wszystko co się o nas mówi, co myślą kobiety, to prawda. Alkohol sprawia, że przybieramy postać karykaturalnych bohaterów. Herosów własnego ego i rozporka. Nasz mózg, którego używamy na co dzień, wyłącza się. Kobieta staje się przedmiotem, eksponatem na sklepowej półce. Zostaje pozbawiona osobowości. Liczy się tylko to, co widzimy oczami. Największą rolę odgrywają piersi i pośladki. Usta nie są gorsze, bo swoje pięć minut mają. Określenia stosowane przy takiej wymianie „poglądów” sprawiają, że najwięksi poeci romantyczni przewracają się w grobie. Po etapie wstępnej oceny płci przeciwnej, następuje moment „pompowania”. Chwalimy się naszymi przeszłymi, niedoszłymi i przyszłymi podbojami. Czasem próbujemy je zrealizować jeszcze tej samej nocy, zaczepiając mniej lub bardziej zainteresowane kobiety w budynku. Chcemy jak najbardziej uatrakcyjnić nasz katalog. Przegadujemy się, przekrzykujemy, chcemy zdominować towarzystwo. Po tym następuje chwila, na którą ja czekam najbardziej. Nie zawsze ma taką samą postać i czasem ponosi za sobą ofiary, materialne lub ludzkie, ale jest końcem najgorszego. Baterie wysiadają i wracamy do domu. Ewentualnie zostajemy tam gdzie jesteśmy, bo padliśmy jak dłudzy na podłogę. Przy tym się zdarza, że ktoś zarobi w gębę lub zniszczy jakiś przedmiot. Efekt uboczny wyładowania.

W tym miejscu się powtórzę: wolę kameralne spotkania w mieszanym towarzystwie. Czasem fajnie zrobić sobie męski wieczór, ale co za dużo, to niezdrowo. Raz w miesiącu powinno być w sam raz. Nie pogniewam się, jeśli przerwa będzie nawet dłuższa. Ucieszę się z tego ja, mój portfel, często meble i głowy moich znajomych.

A jak to jest z Wami? Lubicie takie wypady czy podobnie jak ja, wolicie mieszane towarzystwo?

Do następnego!

PS Oczywiście pytanie kieruję do obu płci.

Specjalista IT z zawodu. Okazjonalnie, hobbystycznie, bardzo średni pisarz. Geek nowych technologii oraz wierny fan urządzeń spod loga Apple. Na co dzień prosty chłopak, który nie wyróżnia się z tłumu. Okropnie uzależniony od kawy i słodyczy. Stworzył "Nietuzinkowego" by dzielić się swoją pasją oraz poglądami ze światem, który go otacza.