O mnie

Specjalista IT z zawodu. Okazjonalnie, hobbystycznie, bardzo średni pisarz. Geek nowych technologii oraz wierny fan urządzeń spod loga Apple. Na co dzień prosty chłopak, który nie wyróżnia się z tłumu. Okropnie uzależniony od kawy i słodyczy. Stworzył "Nietuzinkowego" by dzielić się swoją pasją oraz poglądami ze światem, który go otacza.

Sprzęt Apple nie jest zły

Nigdy nie byłem zwolennikiem Apple. Zawsze uciekałem od zamykania się na produkty jednej firmy. Uważałem (i po części wciąż tak myślę), że żaden producent nie jest doskonały i sprzęt warto posiadać od kilku różnych graczy na rynku. Z taką myślą wybierałem niegdyś tablet, telefon, a nawet podzespoły do komputera. Niestety ostatnio łapię się na łamaniu tej świętej zasady. Może nie tylko dlatego, że zmieniłem podejście, czy chciałem mniej wyróżniać się z tłumu, ale z tego powodu, iż po prostu poznałem coś nowego, spojrzałem na to krytycznym okiem i… zwątpiłem. Po części w swoją ignorancję, ale przede wszystkim w głupotę.

Sprzęt Apple od zawsze odstraszał mnie ceną. Jest i była ona zaporowa, przez co nie widziałem sensu w dopłacaniu za coś ze względu na logo. W końcu za tę samą cenę mogłem mieć coś znacznie lepszego, wydajniejszego i po prostu bardziej przestępnego. Po co w takim razie miałem wybierać produkty z jabłkiem? Nigdy nie starałem się być modny, cool, trendy i jakkolwiek inaczej to nazwiemy. Sprzęt od zawsze służył mi do pracy, a nie do zaspokajania zachcianek. Niestety z czasem zauważyłem, że pomimo rozważniejszych wyborów, jestem skazany na produkty wybrakowane. Nie stanowiło to szczególnego problemu. W końcu oszczędzałem i mogłem częściej wymieniać narzędzia (pracy) na nowsze. Ten stan rzeczy utrzymywał się tak długo, jak wszystko co nabywałem było tańsze.

Od kilku lat jesteśmy świadkami zawyżania cen. Najlepiej widoczne jest to w przypadku telefonów. Jeśli chcemy zakupić sprzęt z najwyższej półki, musimy zapłacić dwa razy więcej niż kiedyś. To olbrzymi problem, ale zmusza człowieka do przemyślenia kilku spraw. Stare zasady i rozwiązania zdają się nie mieć dalej racji bytu. W końcu zgodnie z nimi nie chcieliśmy wyrzucać pieniędzy w błoto. Teraz zrobimy to tak czy inaczej, więc dlaczego nie sięgnąć po zachwalaną konkurencję?

apple

W tamtym roku potrzebowałem czegoś ultra mobilnego do zapisywania szybkich notatek, sprawdzania wiadomości oraz tworzenia szkiców wpisów. Telefon się do tego nie nadawał. Był za mały. Dużo większy sprzęt, w stylu notebooka, był rozwiązaniem nieco na wyrost. Sporawy, zbyt krótko trzymający na baterii i niezapewniający wystarczającej niezawodności. Wybór szybko padł na tablet. Zrażony do Androida i niepewny co do Windowsa, mając do dyspozycji i taką sumę wystarczającą na coś z najwyższej półki, sięgnąłem niepewnie po iPada Aira 2. Nie żałuję tej decyzji. Choć początki były trudne, a niektóre karkołomne rozwiązania do dziś doprowadzają mnie do szewskiej pasji, praca na sprzęcie Apple jest niezwykle prosta i satysfakcjonująca. Do tego dochodzi naprawdę długi czas na baterii oraz rewelacyjne wykonanie. O samym systemie nie powiem złego słowa, bo odkąd go używam, ani razu mnie nie zawiódł. Wszystkie programy są piekielnie szybkie i funkcjonalne. Nigdy nie doświadczyłem żadnych przycięć czy przeładowań. Wszystko co musiałem wykonać w mgnieniu oka, często na poczekaniu, mogłem zrobić bez żadnych przeszkód. Zakochałem się w tym tablecie i nie zamieniłbym go na innego.

Ostatnio, gdy pewne warunki zmusiły mnie do poszerzenia zakresu mojej pracy, a więc i do zaopatrzenia się w nieco bardziej skomplikowane narzędzia (programy), musiałem zdecydować się w końcu na sprzęt o większych możliwościach. Zacząłem poszukiwać wymarzonego laptopa. Nie chciałem potwora wydajności, ale jednocześnie musiał być wystarczający i ponownie, jak w przypadku tabletu, niezawodny. Ważnym czynnikiem stał się ponownie system. Przez ostatnie miesiące okropnie zraziłem się do Windowsa. Na co dzień to dobry kawałek kodu i jest niewątpliwie szybki (gdy ma się dobre podzespoły), ale zawodzi mnie w często używanych przeze mnie programach.  Linux, choć hobbystycznie go ubóstwiam i niesamowicie lubię przy nim majsterkować, jest bardzo ograniczony jeśli chodzi o gammę dostępnych narzędzi, które wykorzystuję zwyczajowo na dziecku Microsoftu. Mój wzrok powędrował w stronę macków, gdyż bardzo zadowolony z mobilnego wydania systemu Apple, miałem wobec tej firmy zaufanie.

Wybrałem macbooka. Siedzę na nim dopiero od kilku dni, ale już przyuważyłem, że częściej uruchamiam właśnie go, niż mój stacjonarny komputer z Windowsem. Jest dla mnie wygodniejszy i lepiej mi się na nim pracuje. Ponadto programy, które zaczęły sprawiać mi ogromne problemy u konkurencji, tutaj są niezawodne, zarówno w działaniu jak i intuicyjności. Nie mogłem lepiej trafić, choć jestem świadomy, że wydałem ogromne pieniądze. Mam jednak przeczucie, że szybko mi się zwrócą i nie pożałuję żadnej wydanej złotówki.

Powoli zabieram się do wymiany telefonu i patrząc na moje wcześniejsze wybory, jestem przekonany, że nie przejdę obojętnie obok iPhone’a. Czy to on właśnie trafi do mnie i stanie się moim kolejnym sprzętem firmy Apple? Niewykluczone, ale los bywa nieprzewidywalny. Jedno jest pewne: nie omieszkam się pochwalić, gdy już odpakuję nową „zabawkę”.

Do następnego!

Specjalista IT z zawodu. Okazjonalnie, hobbystycznie, bardzo średni pisarz. Geek nowych technologii oraz wierny fan urządzeń spod loga Apple. Na co dzień prosty chłopak, który nie wyróżnia się z tłumu. Okropnie uzależniony od kawy i słodyczy. Stworzył "Nietuzinkowego" by dzielić się swoją pasją oraz poglądami ze światem, który go otacza.