W poszukiwaniu słodyczy z dodatkiem masła orzechowego, trafiłem do mojego ulubionego sklepu w Katowicach – „Kuchnie Świata”. Wybór był dość oczywisty, gdyż gdzie szukać nietypowych słodyczy, jak nie w KŚ? Znam wszystkie produkty dostępne w tym oddziale. Nie każdy trafił na mój stół i do mojego brzucha, ale zawsze wiem gdzie ich szukać. Zerkając na półki, nie sposób nie trafić na czekoladowe Reese’s od The Hershey Company. Tym samym to one dzisiaj dostaną swoje „pięć minut”.
Opis produktu:
Zawsze mnie odrzucały swoją ceną i niewielkim opakowaniem (w końcu łasuchy lubią konkretne porcje, prawda?), ale w końcu się zdecydowałem. Nie oszalałem na punkcie słodyczy zza granicy, ale próżno szukać takiego połączenia w polskich produktach. Na opakowaniu nie znajdziemy wielu informacji. Poza składem, logiem i wagą, próżno szukać tu sloganów czy zachęcających opisów. W ogóle mi to nie przeszkadza, gdyż sięgając po słodycze, nie trzeba mnie do nich dodatkowo zachęcać. Dla nielubiących lub nieznających języka angielskiego, na tył plastikowej folii naklejono papierek z przetłumaczonym opisem i składnikami.
Pierwsze wrażenie (wygląd i zapach):
Pokochałem je od rozerwania opakowania. Nie zafascynowały mnie strukturą, kształtem, ani też pokruszoną czekoladą. Producent zastosował „look na muffinki”, który przez płaskość „babeczek”, nie najlepiej im się udał.
Choć nie to jest ważne. ZAPACH. On jest po prostu cudowny! Intensywny, zniewalający aromat masła orzechowego. Już w tym momencie wiedziałem, że ta część tej przekąski mnie nie zawiedzie. Nie pomyliłem się.
Smak:
W smaku „babeczki” Reese’s są bardzo nierówne. Jak już wcześniej wspomniałem, nadzienie mnie nie zawiodło. Lekko słone, o świetnej, gładkiej konsystencji, cudownie uzupełnia się z czekoladą i sprawia, że ma się ochotę na kolejne, no i jeszcze jedno. To masło orzechowe w najlepszym wydaniu. Choć nie przepadam za słodyczami z Ameryki, to nigdy nie pogardzę klasycznym „peanut butter”. Polskie nie są złe i często kupuję, ale ci zza oceanu, robią to po prostu lepiej. Bez dwóch zdań.
Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o czekoladzie. Po prostu mi nie posmakowała. Tłusta, zbita, nieco sztuczna. Daleko jej do typowych „produktów z masy”, ale chętnie bym się jej pozbył i zostawił samo nadzienie. To bolączka wielu słodyczy pochodzących z USA. Może jestem wybredny, ale istnieje też szansa, że po prostu nie jestem przyzwyczajony do ich wyrobów.
Wnioski końcowe:
Choć opakowanie bardzo szybko wylądowało w koszu puste, to wcale nie oznacza, że zawartość była tak dobra i po prostu zachęcała do pałaszowania. Trzy „babeczki” tej wielkości, to naprawdę mało. Jedna to dwa gryzy. Niezwykle krótka przyjemność, nieco stłamszona przez czekoladę. Kaloryczność dość typowa, a skład do zaakceptowania. Niestety bez promocji nie wrócę już do tego produktu. Ewentualnie zastanowię się nad zmianą decyzji, ale tylko wtedy, gdy zamienią nieudany element na pochodzący od lepszego producenta.