Im coś taniej chcą nam sprzedać, tym trudniej nam odmówić. Myśl, że kiedyś dany przedmiot może się na przydać, szybko prowadzi nas do kasy. Działa to prawie ze wszystkim. Sięgamy po niepotrzebne produkty spożywcze, kosmetyki, ubrania, a czasem idziemy krok dalej i dokupujemy bezużyteczne akcesoria elektroniczne. Jedzenie szybko ląduje w koszu na śmieci, uroda okazuje się mało istotnym elementem w codziennym biegu (wygrywają przyzwyczajenia), a gadżety i wyposażenie rtv oraz agd, po prostu nie ma racji bytu. Po czasie okazuje się, że jest tego coraz więcej i więcej. Zagraca lodówkę, szafę, półki i nie mamy pomysłu co z tym zrobić. W końcu uświadamiamy sobie, że lubimy kupować niepotrzebne przedmioty.
Nie musimy się jednak martwić na zapas. To jeszcze nie jest zakupoholizm. Nie rzucamy się na wszystko, ale sprawia nam to już problem. Przede wszystkim źle czujemy się z faktem, iż wydaliśmy niepotrzebnie pieniądze. Czasem po prostu przydałyby się one na coś innego. Jeśli zdajemy sobie z tego sprawę, to osiągnęliśmy już połowiczny sukces. W końcu świadomość istnienia problemu, jest najistotniejsza. W tym momencie musimy wybrać plan działania. Możemy się zmienić i kupować tylko to co potrzebne, tracąc przy tym radość z zakupów, albo postępować jak do tej pory, ale nieco rozważniej, przy tym pozbywać się tego, co już i tak mamy na stanie.
Należę do bardzo wytrwałych i mocno trzymających się swoich postanowień ludzi. Rzadko rezygnuję z planów, celów, a przy tym dotrzymuję obietnic. Niestety jeśli chodzi o bzdurne wydawanie pieniędzy, jestem niemal dyplomowanym specjalistą. Po prostu lubię posiadać dużo rzeczy. Nie dbam o to, że często użyję ich tylko raz. Widzę, stać mnie, to po prostu zakupię. Na szczęście nie lubię przy tym nieporządku i często potrzebuję nowego zastrzyku gotówki, więc sprzedaję to co mam, to co jest mi zbędne. Odzyskuje przy tym środki i dalej brnę w ten niekończący się cykl. Na szczęście dzięki takiemu podejściu, mogę zminimalizować nowe koszta. Czasem nawet na tym uda się zarobić.
Co jeśli chcemy się pozbyć problemu całkowicie? Na to nie istnieje uniwersalna odpowiedź. W końcu każdy z nas jest inny i sięgamy po bardzo różne artykuły. Warto jednak spróbować. Z moich doświadczeń wynika, że musimy sięgnąć po rozsądek. Go możemy rozumować już na swój sposób. Czasem wystarczy silna wola, innym razem oszustwo, a nierzadko też i ograniczenia. Możemy np. wmówić sobie, że przeszukamy jeszcze Internet, bo tam przecież będzie taniej. Niegłupim pomysłem okaże się przekazanie środków komuś bardziej oszczędnemu. Jeśli to nie jest osoba bliska lub zaufana, możemy z nią wybrać się na zakupy i to właśnie ona w chwili naszej nierozwagi, stanie się naszym znakiem stop. Ostatnim sposobem, choć nie najlepszym, jest zabieranie ze sobą wyliczonej gotówki. Czasem pozbawi nas to elastyczności i oszczędności, ale jednocześnie powstrzyma przed nieplanowanymi oraz niepotrzebnymi wydatkami.
A jak to jest z Wami? Borykacie się z tym problemem i macie swoje sposoby na radzenie sobie z nim, czy wprost przeciwnie, jesteście wyjątkowo odporni na ten rodzaj manipulacji (oraz własnych słabości) i kupujecie tylko to co niezbędne?
Do następnego!